Tegoroczna edycja Pro Evolution Soccer jest dla KONAMI niezmiernie ważna. Seria wraz z PES 2015 wkracza na konsole nowej generacji i od tego, co przygotowali skośnoocy programiści będzie w dużej mierze zależała opinia o niej na najbliższe lata. Do premiery jeszcze trochę zostało, a ja już sprawdziłem demo nowego „peeesa”. Co z tego wyszło?

Mój ostatni poważny kontakt z serią Pro Evolution Soccer miał miejsce ładnych parę lat temu, kiedy to przy okazji PES 2011 brałem udział w różnych turniejach, ligach itp. Wtedy grało się sporo, później intensywność znacząco spadła. Poniekąd przez fakt, że zawsze było coś ważniejszego do ogrania, jednak duży wpływ miał na to również poziom gry. Seria PES na początku generacji PlayStation 3 zgubiła formę i mimo wielu kolejnych sezonów nie mogła jej znaleźć. Niby był fun, niby wszystko szło ku lepszemu, ale Pro Evolution Soccer przypominało piłkarza, który kiedyś był na światowym topie, a teraz zwiedza stara się podbić egzotyczne ligi bazując na nazwisku i magii przeszłości.
Nowe rozdanie

Teraz jednak ostatnie lata trzeba puścić w niepamięć. Trzeba podwinąć getry i wybiec znowu na plac gry, gdzie czeka już dominator całych rozgrywek – seria FIFA. Jaki będzie rezultat tego starcia? Przekonamy się ostatecznie 13 listopada, kiedy pełna wersja pojawi się w sklepach. Na razie jednak możemy sprawdzić jakie wrażenie robi wersja demonstracyjna najnowszego dzieła KONAMI.

To, co pierwsze rzuca się w oczy to nasz Stadion Narodowy w głównym menu. Miło widzieć, że wkroczyliśmy (przynajmniej pod tym względem) do futbolowej pierwszej ligi. O menu nie będę się wypowiadać, bo opcje są ograniczone. Kilka drużyn do wyboru, szczątkowe ustawienia. Jednak z tego co widzę powinno być intuicyjnie.

Pierwszy gwizdek

FOX Engine co prawda pojawił się w grze już rok temu, jednak dopiero teraz mógł pokazać sobie prawdziwe oblicze na konsolach nowej generacji. Muszę powiedzieć, że grafika w Pro Evolution Soccer 2015 robi bardzo dobre pierwsze wrażenie. Modele zawodników są dokładne, stadion drobiazgowo odwzorowany, a oświetlenie bardzo realistyczne. W końcu widać, że mamy jedno źródło światła, nie tak jak było kiedyś. Wtedy cień rzucany przez trybuny stadionu w żaden sposób nie wpływał na cień rzucany przez piłkarzy, ani na oświetlenie samych kopaczy. Teraz wpływa. Otoczenie stadionów też w końcu żyje – osoby techniczne, trenerzy, kamerzyści. To nie są bitmapy, a prawdziwe modele. I co z tego, że ruszają ciągle tak samo – w końcu czuć, że jesteśmy na prawdziwym meczu. Kompletna pustka za liniami końcowymi boiska zawsze mnie raziła.

Sędzia każe rozpocząć zawody. Pierwsze podania, sprinty – z pewną obawą patrzę jak wygląda fizyka poruszania się piłki i zawodników po boisku. Po paru chwilach obawa znika. Jest dobrze – „feeling” gry znany ze starych części serii Pro Evolution Soccer jest tu obecny i dobrze przeniesiony został na nowy silnik. Piłkarze poruszają się naturalnie, sterowanie jest intuicyjne i już po chwili potrafię składnie rozgrywać akcje.

Co mocno rzuca się w oczy? Otwartość gry. Widać, że twórcy trochę bardziej postawili na ofensywę, przez co zarówno ja, jak i komputerowy rywal często przechodzą pod bramkę z piłką. Nie ma kopania w środku pola i bezbłędnych linii defensywnych. Miejsca trochę jest, jeśli tylko potrafi się wychwycić luki w formacjach obronnych to dwa, trzy podania i już mamy otwartą drogę do bramki. Nie wiem, czy nie przesadzono trochę z podaniami prostopadłymi, ponieważ zbyt łatwo można znaleźć się w sytuacjach sam na sam. A nie grałem ogórkami, tylko Bayernem i Realem, czyli drużynami z jednymi z najlepszych stoperów w grze.

Same animacje i odwzorowanie piłkarskich zmagań wyglądają bardzo dobrze. Zawodnicy poruszają się naturalnie, wychodzą na pozycje, gestykulują. Niektóre drobne animacje, balans ciała, czy kolizje potrafią naprawdę ucieszyć gracza. I nie są to jedynie animacje – w jednym meczu Benzema biegł do piłki, by nagle wykonać delikatny zwrot. Piłka poleciała z jednej strony obrońcy, zawodnik przebiegł z drugiej, w konsekwencji znalazł się w sytuacji strzeleckiej. Super! I co najlepsze to wszystko wygląda naturalnie. Nie ma tu uczucia „fajnie, ale na stadionie taka sytuacja nie miałaby szansy się zdarzyć”. Ta gra naprawdę wygląda jak spotkania „w realu”.
Będzie dobrze

Na pełną opinię na temat PES 2015 przyjdzie jeszcze czas. Na chwilę obecną jednak jestem pełen optymizmu. Gra wygląda bardzo ładnie i sprawia duuużą frajdę. Taką, której nie widziałem od lat w serii Pro Evolution Soccer. Jeśli tylko KONAMI nie skopie trybu sieciowego i połączenia będą stabilne, a lagi małe, to będzie mieć do czynienia z bardzo solidną pozycją dla fanów wirtualnej piłki nożnej. Miłośnicy PESów będą mogli brać grę w ciemno, a osoby z obozu FIFY będą miały poważną alternatywę, jeśli dzieło EA Sports zacznie im się nudzić.

Poniżej przedstawiam przykładowy zagrany przeze mnie mecz. Jeśli macie jakieś pytania odnośnie gry – zapraszam do zadawania ich w komentarzach 🙂