Michał już powiedział parę słów o jego pierwszych wrażeniach z ogrywania zremasterowanej wersji Grand Theft Auto 5, jednak moje redaktorskie poczucie obowiązku nie pozwala mi odpuścić sobie tego artykułu. Cóż, co dwie opinie, to nie jedna.

Zacznę od tego, że GTA jest tak dobre, jak mówią. To rzeczywiście sandbox z prawdziwego zdarzenia, pełen ciekawych lokacji, postaci, losowych wydarzeń, znajdziek easter egg-ów i misji pobocznych. Zapomnijcie o nudnym mieście z Infamous’a, czy zawalonym bliźniaczo podobnymi aktywnościami Paryżu z AC: Unity. Udostępnienie nam aż trzech bohaterów było strzałem w dziesiątkę, a ich różnorodność, odmienne charaktery, umiejętności specjalne i zdolności są bardzo odczuwalne podczas rozgrywki.

O oprawie graficznej można powiedzieć wiele, jednak z pewnością nie jest to fotorealistyczne odwzorowanie miasta i społeczeństwa żyjącego w Los Santos. Nadal mamy tu do czynienia ze starym, dobrym GTA, w którym wszystko wydaje się być bardziej kreskówkowe niż prawdziwe. Na PlayStation 3 deweloperzy wycisnęli ostatnie soki z możliwości konsoli, więc w zremasterowanym wydaniu nie dostrzeżemy wiele różnic. Oczywiście na większym telewizorze podbicie rozdziałki ma spore znaczenie, jednak odnowiona wersja chwali się przede wszystkim mnóstem detali, ulepszeniem fauny i flory, efektami świetlnymi, zagęszczeniem na ulicach no i oczywiście trybem pierwszoosobowym.

Oglądanie poczynań naszych protagonistów z perspektywy ich oczu jest świetnym doznaniem, jednak dla gracza, który miał przyjemność zagrać w prawie każdą z poprzednich gier z serii GTA zawsze pozostanie tytułem trzecioosobowym. Tak po prostu już jest i pomimo wielu zalet trybu pierwszoosobowego nie mogę się do niego przekonać. No, chyba że chodzi o jazdę autem czy motocyklem, to jeszcze da się szybko przyzwyczaić po ogrywaniu Drive Club.

Nie miałem okazji przejść całej gry na poprzedniej generacji, więc moge już napisać, że póki co fabuła robi na mnie spore wrażenie. Może sama opowieść nie jest zbyt interesująca, ale sposób w jaki została opowiedziana, dialogi, żarty i nieustanne „nygga” sprawiają, że aż chce się grać.

Tym, co mnie osobiście irytuje jest kwestia doczytywania się tekstur. Oczywiście nie jest to widoczne na taką skalę jak na PS3, jednak potrafi zirytować. Najbardziej razi ciągłe doładowywanie się roślinności, która nie jest wczytywana na całym polu widzenia, a jedynie w promieniu kilkunastu metrów od bohatera. Znaczy to, że jadąc szybkim autem możemy dokładnie zauważyć, jak znikają i pojawiają się poszczególne elementy flory.

Znacznie szerszy opis gry znajdziecie w nadchodzącej recenzji, jednak póki co mogę polecić tę produkcję każdemu, kto nie posiadał konsol siódmej generacji i nie mógł przejść GTA V. Jeśli jednak macie ten tytuł w swojej kolekcji, to zmiany nie są na tyle odczuwalne, aby było warto wydać kolejne 200 zł.