Obiecałem, że napiszę jak zakończyła się sprawa serwisu gwarancyjnego PlayStation 4. Muszę powiedzieć, że serwis Sony działa w USA bardzo sprawnie i trudno nawet porównywać go z tym, co dzieje się w przypadku usterki PS4 w Polsce.
Jak może pamiętacie, wysłałem swój zepsuty egzemplarz bez dysku HDD z obawy, że reperując/wymieniając konsolę Sony może zmienić mój PS4 z dyskiem 1TB na standardowy 500GB (o czym w czasie rozmowy telefonicznej powiedziałem technikowi Sony). Byłem bardzo miło zaskoczony, ponieważ nie dość że dostałem kompletnie nową konsolę (minus kable i pad) to do tego egzemplarz ten posiadał całkiem nowy dysk 500GB z kieszenią mocującą.
Wszystko zapakowane było w nowy karton PS4 jak w sklepie. Czas serwisu też był rewelacyjny. Od FedEx-u dostałem tracking number aby wiedzieć gdzie moja konsola się obecnie znajduje. Nie wierzyłem własnym oczom gdy CZTERY dni po wysyłce, miałem dostarczoną do domu konsolę i to NOWĄ.
Jedyny błąd był taki, że konsola była wysłana na mój adres, lecz odbiorcą miał być człowiek o imieniu Daniel Todd. Było to imię reprezentanta Sony który przyjmował moje zamówienie. Mała pomyłka i nie ma się co czepiać.
Czytając co dzieje się z serwisem w Polsce poprzez firmę PRAM, aż nie chce mi się wierzyć. Wielu ludzi w Polsce i na świecie śmieje się z amerykanów jak bardzo są głupi czy naiwni. Jednak daję Wam słowo – żadna firma w stanach nie miałaby prawa bytu na tym rynku, gdyby traktowała ludzi tak jak robi to PRAM. To, że nikt z Polaków (a może się mylę) nie napisał o fakcie karygodnego traktowania do Shuhei Yoshida – President of Wordwide Studios, Sony Computer Entertainment (tweeter @yosp) – dziwi mnie bardzo. Cierpi na tym marka Sony, której serwis w USA jest na równi choćby z Apple.