Przedwczoraj minęło równo 365 dni od momentu, w którym oficjel Sony wyszedł na scenę eventu PlayStation Meeting i powiedział to, czego wszyscy oczekiwali – że PS4 nadchodzi i że zaraz poznamy o nim pierwsze szczegóły. Jak Sony poradziło sobie w tym – niezwykle ciekawym – dla graczy i dla siebie roku?
Czas szybko leci – to nie ulega wątpliwości. Wydawałoby się, że „przed chwilą” przecież ekscytowaliśmy się zapowiedzią PlayStation 4, czekaliśmy na podanie większej ilości szczegółów, a tymczasem niedługo miną trzy miesiące od premiery konsoli w Europie.
Jedno można powiedzieć śmiało – Sony odrobiło lekcje zarówno jeśli chodzi o promocję konsoli, jak i sam jej projekt. Pomne swoich błędów z premiery PlayStation 3 sprawiło, że ich nowa konsola miała wręcz wymarzony start.
Konkurencja im w tym mocno pomogła
Nie można też zapomnieć, że nie odbieralibyśmy tak pozytywnie okresu przedpremierowego PlayStation 4, gdyby nie fatalne zachowanie jej konkurentów. Nintendo praktycznie samo wykluczyło się z walki decydując się na Wii U. Może tablet jest innowacyjny, ale jest to innowacja wciśnięta lekko na siłę, a podzespoły konsoli sprawiają, że trudno myśleć o niej jako o realnym rywalu dla PS4. Raczej jak o sprzęcie, który wyszedł parę lat za późno.
Xbox One, jako jedyny oprócz PS4 może być postrzegany jako prawdziwy sprzęt nowej generacji. Niestety Microsoft aż za bardzo chciał zmodyfikować koncepcję konsoli do gier, co okazało się dla niego fatalne w skutkach. Ostatnie 12-miesięcy pokazało dobitnie, że gracze lubią innowacje i doceniają udogodnienia, jakie niesie za sobą cyfrowa dystrybucja i Internet, ale nie pozwolą na to, aby zabrały im one swobodę i dotychczasowe, sprawdzone rozwiązania. Dzięki temu śmiało możemy sądzić, że żaden poważny producent nie zdecyduje się już na tak znaczące redefiniowanie pojęcia klasycznej konsoli do gier.
Sony jako ten dobry
Sony dzięki temu mogło śmiało robić za tego dobrego, który rozumie potrzeby graczy, jest ich przyjacielem i sojusznikiem. Nie było to trudne, w najmroczniejszych dniach Xboxa One, kiedy jego twórcy jeszcze nie wycofali się jeszcze z większości swoich rewolucyjnych postanowień wystarczyło stworzyć coś takiego, aby cały gamingowy świat bił brawo:
Konsola Sony była zdecydowanym liderem, a nastroje przyszłych nabywców były doskonałe. Były aż nadspodziewanie doskonałe – sam zdziwiłem się tym, jak mało hejtu zebrał fakt, że na PlayStation 4 wymagana będzie subskrypcja PS+ aby grać po sieci. Tego nigdy na PlayStation nie było, więc spodziewałem się oburzenia i rytualnego palenia DualShocków w filmach na YouTube. Tymczasem ludzie nie zwrócili praktycznie na to uwagi – „trudno, w Plusie dostaniemy darmowe gry więc nie będzie tak źle”. Takie głosy przeważały i muszę przyznać, że mnie również udzieliła się taka atmosfera. Jeszcze dwa-trzy lata temu nie wyobrażałem sobie płacenia za online, a na PS4 nadspodziewanie łatwo to zaakceptowałem.
W okresie wakacyjnym zachwycaliśmy się screenami i gameplayami pokazującymi nową jakość, głównie z Killzone: Shadow Fall i poznawaliśmy kolejne szczegóły dotyczące konsoli. Kluczową informacją była cena, której podanie przysporzyło Sony jeszcze więcej fanów. $399 na starcie okazało się ceną o 100 dolarów niższą niż Xbox One i o 200 dolarów niższą niż kosztowało podczas premiery PlayStation 3. Sony po prostu zawstydzało konkurencję.
Kilka zgrzytów na premierę
Nie wszystko jednak się Sony udało. Przede wszystkim sporą skazą były opóźnienia dwóch mocnych tytułów startowych, czyli DriveClub (który miał pociągnąć sprzedaż PlayStation Plus) i Watch Dogs. Obu gier nie doczekaliśmy się w sklepach do dziś. Jeszcze większym problemem była dostępność PS4. Sony padło ofiarą swojego własnego sukcesu, bo dorwać konsolę bez pre-ordera było prawdziwą sztuką. I nie tylko podczas premiery – problemy z dostępnością ciągnęły się tygodniami i dopiero w styczniu 2014 roku sytuacja trochę się unormowała.
Nie ulega jednak wątpliwości, że ostatnie dwanaście miesięcy Sony może zaliczyć zdecydowanie na plus. Konsola została świetnie przyjęta na rynku i już na starcie wypracowała sobie znaczącą przewagę nad konkurentami. Sytuacja w tej generacji zupełnie odwróciła się względem poprzedniej. Teraz to PlayStation 4 jest „cool”, a Xbox One jest postrzegany jako ten gorszy. Droższy, bardziej zamknięty, w dodatku słabszy. Co chwila przecież słyszymy, że na PS4 jakaś gra pracować będzie w Full HD, a na Xbox One będzie musiała być skalowana z 900p.
Największą bolączkę ostatnich miesięcy, czyli brak dostępności PS4 powoli udało się zażegnać, więc przed Sony rysuje się naprawdę świetlana przyszłość. Tylko od nich zależy, czy zbliżą się (bo powtórzyć chyba się już nie da) do dominacji z czasów PlayStation 2. Mają wszystko – przychylność graczy, lepszą cenę, dobry sprzęt. Dołóżmy do tego jeszcze dobrą kampanię reklamową (Kevin Butler bardzo by się przydał), parę hitów w okresie świątecznym (Uncharted, The Order: 1886) i za kolejny rok będę mógł śmiało pisać taki tekst o podobnym wydźwięku – bo PlayStation 4 nadal będzie rządzić w świecie konsol.