Doskonale pamiętamy czasy dobrego klasycznego survival horror. Nie ma gracza, który by choć nie słyszał o Resident Evil czy o Silent Hill. To właśnie poprzez umiejętne budowanie atmosfery grozy, te klasyki na stałe zapisały się w historii tego gatunku. Shinji Mikami, ojciec serii Resident Evil ma zamiar powrócić do korzeni prawdziwego Survival Horror w swojej nadchodzącej produkcji – The Evil Within. Czy mu się to uda?

Nikt nie wie tak naprawdę dlaczego, ale od dłuższego czasu trudno uświadczyć jakiegokolwiek tytułu, który mógłby dumnie reprezentować klasyczny survival horror. Jedyną udaną próbą przywrócenia do życia tego rodzaju gier, był słynny Dead Space. Wymieniając ten tytuł, biorę pod uwagę oczywiście jedynie dwie pierwsze części historii.
Kapitalna atmosfera i beznadziejność sytuacji, w której znalazł się nasz bohater jest tym czego fani gatunku oczekują od horrorów. Choć w tym przypadku słowo bohater nie jest zbytnio trafione. Określenie „ofiara” jest bardziej odpowiednie, biorąc pod uwagę koszmar, którego stał się uczestnikiem. I w tym tkwi chyba ten mały szczegół, o którym zapomnieli dzisiejsi twórcy gier. Owocem takiego obrotu spraw stało się zwieńczenie trylogii Dead Space, które nie okazało się już tak dobrym jakim być mogło. Zamiast odczuwać zaszczucie i strach wynikający z bezsilności, gracz otrzymał możliwość modyfikowania szerokiej gamy arsenału. Zamiast atmosfery osamotnienia i dramatu, dostał możliwość kooperacji online i wybijania nadciągających fal przeciwnika we dwoje. Fun, fun, fun :)!

Ewidentnym przykładem metamorfozy na własną niekorzyść, jest wszystkim znany Resident Evil. Coś co zrodziło poniekąd gatunek survival horror, odeszło od jego głównej formuły na poczet akcji i przesadnie wyolbrzymionych wątków fabularnych. Obecnie bardziej to przypomina naszpikowaną efektami hollywoodzką superprodukcję, aniżeli coś co miałoby na celu pochwycenie gracza w świat, w którym walczyłby o przetrwanie.

Warto by było wspomnieć, że Shinji Mikami po ukończeniu pracy nad Resident Evil 4 opuścił Capcom i nie miał już wpływu na ciąg dalszy serii. Nie dało się tego nie zauważyć. Z każdą kolejna odsłoną Resident tracił to, co było w nim wyjątkowe.

A tak na marginesie. Czy tylko mi czcionka szóstki w tytule dziwnie się kojarzy ;)? Proszę, powiedzcie, że nie..

Powiadają, że nadzieja umiera ostatnia i tak jest też chyba w moim przypadku. Mam nadzieję na odrodzenie klasycznego horroru i jego głównych składników. Mikami obiecuje, że jest to możliwe. Jak sam powiedział – „obecnie nie ma gier w konwencji prawdziwego survival horror”. Trudno się z tym nie zgodzić. Oczywiście pojawiają się tytuły takie jak Outlast czy też Daylight, które trzymają w napięciu i wpływają na zmysły. Ale są to FPP bazujące głównie na elemencie zaskoczenia gracza, co udaje im się znakomicie. Brakuje jednak tego czegoś co byłoby powrotem do przeszłości. A mianowicie do tego, co kochaliśmy w klasycznym survival.

Lecz powiadam Wam, bądźmy dobrej myśli. Nastał czas The Evil Within! Nie mogę pohamować mojego entuzjazmu i musicie mi to wybaczyć. Czekamy już tak długo na coś, co będzie „mocne”. A to, że człowiek odpowiedzialny za cztery pierwsze Residenty jest autorem tej produkcji, przemawia tylko na plus. Mikami, jak sam powiedział chce powrócić do korzeni gatunku i jeszcze raz przebadać płaszczyznę strachu oraz drogi do zwyciężenia nad nim. Dla mnie brzmi to całkiem nieźle.

Akcja The Evil Within ma mieć miejsce na terenie zakładu psychiatrycznego w małym amerykańskim miasteczku. Głównym bohaterem (ofiarą;)) ma być detektyw Sebastian Castellanos, usiłujący rozwikłać zagadkę okrutnego mordu. Nie trudno jest się domyślić, że wkrótce wszystko zamienia się w jeden wielki koszmar. Rozpoczyna się walka o przetrwanie i zachowanie resztek zdrowych zmysłów. Tak, tak, tak! To co tygryski lubią najbardziej :D.

Główną cechą The Evil Within ma być nieustannie obecna atmosfera lęku i ciągłego zagrożenia. Intensyfikować nasze doznania ma niesamowicie mroczna oprawa audiowizualna. Oby w tym wszystkim gościła jeszcze oryginalna fabuła i zdaje się, że możemy otrzymać całkiem dobry Oldschoolowy Survival Horror. Shinji, spraw aby to była prawda. A słowo ciałem się stało;).

Wiem, wiem.. Spodziewaliście się więcej informacji na temat nadciągającego tytułu. Pozwólcie, że napiszę w ten sposób. Im mniej wiemy teraz, tym mniej nas może rozczarować. Moim skromnym zdaniem, czasami niewiedza jest błogosławieństwem. Nadciąga dobrze zapowiadający się tytuł. Być może jest on rzeczywiście ostatnią nadzieją na powrót do dobrego Survival Horror. Być może okaże się po prostu kolejnym przeciętnym TPP. Ale pozwólcie nam wierzyć w to, że powrót takiego rodzaju gier jest rzeczywiście możliwy. I wiecie co? Wcale mi nie zależy na super odpicowanej grafice. Obym tylko mógł poczuć to, co niegdyś w miasteczku „Cichego Wzgórza”, w starym dobrym „Mieście Szopa” bądź na „USG Ishimura”. Chcę się bać! Uwierzcie mi, że będę wówczas w siódmym niebie. (hmm…, to zabrzmiało dziwnie).

A więc.. Nie wiem jak Wy ale ja będę czekał z nieukrywaną niecierpliwością. Jeśli wierzyć mediom, to premiera The Evil Within ma nastąpić 24 października tego roku. Może jest przed nami jeszcze troszkę oczekiwania ale co mi tam. Dajmy czasowi czas… A być może na twarzach fanów gatunku ponownie zagości szczery uśmiech. To by było naprawdę coś.