Diabeł postanowił w końcu wyciągnąć swoje potężne szpony w stronę konsol nowej generacji. Jak Diablo 3: Reaper of Souls Ultimate Evil edition prezentuje się na PS4? Na to i wiele innych pytań postaram się odpowiedzieć w obszernej recenzji. Życzę przyjemnej lektury.

Stay Awhile and Listen

Poniższą recenzję dedykuję zarówno osobom, które nigdy wcześniej nie miały do czynienia z tą serią, jak i dla tych którzy ją doskonale znają. Starałem przyjrzeć się temu tytułowi najdokładniej jak mogłem, tak byście mogli zdecydować czy warto go zakupić, czym różni się od pozostałych wersji oraz co wnosi dodatek. Przy okazji przybliżę Wam w skrócie historię serii. Jeśli już zdążyliście zagrać i macie wyrobione zdanie na temat gry, możecie poznać mój punkt widzenia, do czego gorąco Was zapraszam.

Szczypta historii

W marcu 1998 roku, dwa lata po premierze na komputerach stacjonarnych, Diablo zawitało również na PlayStation. Blizzard wprawnie przeniósł grę na szaraka, łącznie ze sterowaniem na padzie. Pierwsza konsola Sony nie umożliwiała gry przez sieć, mimo to dostała pod pewnymi względami lepszą wersję, od tej znanej z PC. Poza kilkoma dodatkowymi zmianami w menu, niewielkimi zmianami interfejsu oraz nieco podrasowaną grafiką, mieliśmy możliwość kooperacji dla dwóch osób, na jednym ekranie. Pierwsza część zdefiniowała również gatunek hack’and’slash, będąc jego prekursorem.

Druga odsłona, która pojawiła się w 1999 roku ,została wydana już jedynie na PC. Zdania na jej temat były podzielone, niemniej jednak nie można odmówić jej miodnej rozgrywki, potrafiącej wciągnąć nas jak bagno na setki godzin, zwłaszcza w sieciowym trybie multiplayer. Po ukazaniu się dodatku o podtytule „Lord of Destruction” wielu krytyków zmieniło zdanie, ponieważ dzięki dużej liczbie usprawnień i nowości (nowy akt, nowe postaci, runy), gra wzniosła się na jeszcze wyższy poziom.

Na kolejną część, fani czekali z utęsknieniem aż do 2012 roku, kiedy to Diablo III zawładnęło duszami komputerowych graczy. Ponownie, zdania na temat nowej produkcji Blizzarda były skrajnie różne, jednak gra odniosła spodziewany sukces. Rok później, niesieni na skrzydłach wspomnianego sukcesu (jak i pewnie zapachem pieniędzy), twórcy postanowili przypomnieć sobie o konsolach.

W ten sposób, po 15 latach Diabeł ponownie zagościł w czytnikach konsol, tym razem na Playstation 3 oraz Xbox 360. Port okazał się bardzo udany, dzięki czemu konsolowi gracze otrzymali wyśmienitego hack’n slasha. Jakby tego było mało, w tym roku otrzymaliśmy dodatek Reaper of Souls, który ukazał się również na konsole nowej generacji, w kompletnej edycji o nazwie: Diablo III: Reaper of Souls Ultimate Evil Edition.

Zło powraca do Tristram

Nic nie trwa wiecznie, tym bardziej pokój na ziemi. Zło zawsze znajdzie drogę, by powrócić do świata żywych, byśmy mogli ponownie stawić mu czoła i tak w kółko. Po 20 latach spokoju z nieba spada kometa, która rozbija się w katedrze w mieście Tristram (który to już raz mieszkańców tego miasta spotyka nieszczęście?). Wstrząs wywołany uderzeniem oraz energia wyzwolona z komety, uwalnia uśpione przez lata zło. Na wieść o tym, do miasta nadciągają śmiałkowie, z zamiarem wyzwolenia ludzkości od potworności, które wywołała ta katastrofa. Jednym z nich jesteśmy właśnie my. Fabułę odkrywamy, dzięki świetnie zrealizowanym cut scenkom (z czego słynie Blizzard) oraz ze znajdowanych przez nas ksiąg/dzienników, które po zebraniu automatycznie włączają się w tle, co nie załamuje tempa rozgrywki. Historia opowiedziana w grze jest przewidywalna, schematyczna i pełni role jedynie tła, jest za to przedstawiona w przystępny sposób i momentami może zaciekawić.

Nowa odsłona Diablo czerpie garściami od swoich poprzedniczek pod względem fabularnym, jak i samej rozgrywki. Znajdziemy w niej mnóstwo nawiązań, jak chociażby znane nam miejsca (Tristram, szczyt Arreat), postaci (Nieśmiertelny Deckard Cain, Adria) czy przeciwnicy (Rzeźnik, Król Leoryk), dzięki czemu fani poczują się jak w domu. Sam, gdy usłyszałem słynne: „fresh meat!” uśmiechnąłem się szeroko, wspominając pierwsze spotkanie z Butcherem.

Diablo3-image
Ogniem czy Mieczem?

Jedni preferują magię, inni walkę w zwarciu, jeszcze inni na dystans. W Diablo III każdy znajdzie coś dla siebie, ponieważ klasy które mamy do wyboru są różnorodne, a każda z nich posiada unikalne zdolności. Do wyboru mamy specjalizującego się w zwarciu Barbarzyńcę, władającego potężną magią Czarownika, eliminującego wrogów z dystansu Łowcę Demonów, mistrza sztuk walki którym jest Mnich, oraz najbardziej intrygującą postać – Szamana, potrafiącego rzucać klątwy lub przyzywać plugawe bestie. W dodatku doszedł nam jeszcze jeden bohater, na którego najbardziej czekałem, mianowicie Krzyżowiec. Potężnie opancerzony jegomość, posługujący się tarczą i korbaczem, posiadający niezłomną wiaręn która pomaga mu w jego krucjacie. Jest bardzo podobny do Paladyna z części drugiej, którego wielu graczom brakowało.

Warto wspomnieć, że każda z dostępnych klas występuje w formie żeńskiej lub męskiej. Maksymalny poziom postaci w podstawowej wersji to 60 level (w dodatku 70). Do tego dochodzą jeszcze Paragony (jakkolwiek to nie brzmi), czyli punkty które pozwolą nam podnieść statystyki. Niestety w dalszym ciągu balans nie jest idealny, aczkolwiek twórcy z każdym patchem starają się nad tym pracować. Jeśli graliście już w Diablo na PS3, to możecie zaimportować swoją postać na konsole Sony nowej generacji.

Rozgrywka i sterowanie

Rdzeń rozgrywki, to oczywiście eliminacja niezliczonych ilości potworów, jest to jednak urozmaicone pod wieloma względami. Poza standardowymi zadaniami wykonywanymi dla postaci niezależnych typu: znajdź, przynieś, aktywuj, zniszcz, zabij, natkniemy się na tzw. Eventy. Są to mini zadania które będą wymagać od nas np. obrony danego NPC, czy odparcia fali wrogów zwieńczone walką z silniejszym przeciwnikiem. Są nie tylko związane z fabułą ale pojawiają się również losowo, podczas generowania mapy. Gdy nasze punkty życia zmniejszą się do niebezpiecznie niskiego poziomu, możemy użyć mikstury leczniczej, pobliskiej kapliczki lub specjalnych kul zdrowia które leczą nas natychmiastowo, kiedy po nich przejdziemy. Na swojej drodze napotkamy także inne kapliczki, czasowo zwiększjące nasze statystyki lub ilość zdobywanego doświadczenia/złota.

W Diablo 3 mana została zastąpiona unikalnymi dla każdej klasy postaci zasobami, jak furia u barbarzyńcy, czy moc tajemna u czarownika. W naszej podróży mogą nam pomóc towarzysze, których poznajemy w kolejnych aktach. Są nimi: posługujący się bronią dystansową Szelma, ciężkozbrojny Templariusz oraz miotająca zaklęcia Zaklinaczka. W danym momencie może towarzyszyć nam tylko jeden z nich, ale w dowolnej chwili możemy ich wymieniać, gdyż wszyscy czekają w basie wypadowej. Jesteśmy w stanie zmieniać im ekwipunek oraz decydować, z jakich umiejętności będą korzystać. Od czasu do czasu mówią coś ciekawego lub udzielają nam wskazówek. Rozgrywka nabiera właściwego tempa i rumieńców dopiero z czasem, kiedy wachlarz naszych umiejętności jest naprawdę szeroki a ekwipunek porządny, wtedy jesteśmy prawdziwą maszyną do zabijania.

Jeśli chodzi o sterowanie, to muszę przyznać, że gdy pierwszy raz zagrałem w Diablo na konsoli byłem w niemałym szoku, ponieważ twórcy odwalili kawał dobrej roboty. Kierowanie naszą postacią używając pada, to sama przyjemność. Już po kilku minutach można przyzwyczaić się do bardzo intuicyjnego sterowania, dzięki przemyślanemu rozłożeniu przycisków. Prawa strona pada odpowiada za umiejętności, lewa zaś umożliwia korzystanie z mikstur, portalu miejskiego, otwarcie mapy lub sprawdzenie czy ostatnio podniesiony przedmiot, posiada lepsze statystyki od tego który aktualnie dzierżymy (co jest pomysłowym rozwiązaniem). Lewa gałka analogowa odpowiedzialna jest za ruch i nawigację, prawa natomiast za uniki. Uniki, które są nowością względem wersji PC sprawują się bardzo dobrze dodając starciom dynamiki. Niestety, nawigowanie gałką analogową po menu ekwipunku/umiejętności w kształcie okręgów, może irytować nieprecyzyjnością. Niejednokrotnie otworzymy nie to „okienko” które chcemy, jednak można się z czasem do tego przyzwyczaić. Kolejną nowością, której nie doświadczymy na PC są wibracje, pozwalające lepiej wczuć się w grę (mała rzecz a cieszy).

W kupie siła

W odróżnieniu od wersji pecetowej, nie musimy być stale podłączeni do sieci by móc bawić się grą. Ja jednak proponuje Wam skorzystać z opcji sieciowych, bo dodaje to grze sporo uroku. Dzięki czemu mamy możliwość wspólnego przemierzania lochów, ze znajomymi lub innymi graczami z całego świata. Co ciekawe, nad głowami niektórych przeciwników, może pojawić się informacja, że zabił jednego z naszych znajomych. Znajdujemy także prezenty, które możemy wysłać określonemu znajomemu, dzięki czemu po rozpakowaniu otrzymaja jakiś rzadki lub legendarny przedmiot, zbliżony do poziomu jego bohatera. Na konsolach, mamy także opcję kooperacji na jednym ekranie, dla maksymalnie 4 osób. Gdy oddalimy się zbyt daleko od pierwszego gracza, zostajemy teleportowani w jego pobliże. Gdy różnica między poziomami postaci jest zbyt duża, następuje ich skalowanie, by zbliżyć statystyki. Nie dotyczy to na szczęście przedmiotów, które wypadają dla każdego wedle jego levela. Minusem jest natomiast to, że tylko jeden gracz będzie w stanie przeglądać ekwipunek jednocześnie. Moim zdaniem, twórcy mogli w takim momencie podzielić ekran, przynajmniej dla 2 osób.

Narzędzia zagłady oraz crafting

Ilość elementów ekwipunku w Diablo III jest ogromna. W grze występuje znany z części drugiej podział itemów, czyli: zwykłe, magiczne, rzadkie, części zestawu oraz legendarne. Im lepszy przedmiot, tym więcej bonusów do statystyk, skompletowane zestawy zaś, dają nam szczególne bonusy. Wyróżniamy bronie jednoręczne oraz dwuręczne, poszczególne typy wyposażenia, są zarezerwowane tylko dla wybranych klas. Niektóre przedmioty posiadają gniazda, do których jesteśmy w stanie przy pomocy złotnika włożyć klejnoty. Owe świecidełka, dodają broni dodatkowe właściwości. Jeśli dostarczymy złotnikowi kilka mniejszych klejnotów tego samego rodzaju, ten może je połączyć, tworząc coraz potężniejsze wersje.

Ekwipunek naprawimy u kupców, jak i kowala (który wykonuje również dla nas coraz mocniejsze przedmioty). W Reaper of Souls dochodzi wieszczka, dzięki której będziemy mieli sposobność zaklinania przedmiotów, czyli modyfikację właściwości oraz wyglądu przedmiotów. Każdego z naszych rzemieślników, czyli wieszczkę, złotnika i kowala, możemy ulepszać, wydając złoto oraz surowce. Podczas eksploracji znajdziemy przeróżne recepty, na nowe przedmioty. Całość jest niezbyt skomplikowana i dobrze przemyślana w swojej prostocie. Bardzo spodobały mi się efekty niektórych itemów. Jeden z pierścieni, dokładnie puzzle ring, ożywia u naszego boku goblina z wielkim workiem na plecach, niczym święty mikołaj. Z resztą pełni on podobną funkcję. Gdy zbierze określoną liczbę zwykłych przedmiotów z ziemi, wyrzuci nam jeden rzadki lub legendarny. Genialny pomysł, nie sądzicie?

Mięso armatnie

Na to zdecydowanie nie można narzekać. Poza znanymi z poprzednich części gry maszkarami, pojawiają się zupełnie nowi oponenci. Przeciwnicy są różnorodni, a ich wygląd dobrze komponuje się z miejscem występowania. Każdy z nich ma kilka silniejszych odmian, wyróżniających się nie tylko wyglądem, ale i umiejętnościami, czy specjalnymi atakami. Bossowie, czyli najpotężniejsi wrogowie z jakimi staniemy w szranki, są wymagający. Posiadają dużo punktów zdrowia oraz unikalne ataki, a walka z nimi, niejednokrotnie toczy się w kilku fazach lub na specjalnych arenach. O ile na najłatwiejszym poziomie trudności wrogowie nie sprawiają większych problemów (chyba, że otoczą nas większą grupą i ogłuszą lub zamrożą), tak na wyższych poziomach dają nam się mocno we znaki. Wraz z każdym kolejnym poziomem trudności, przeciwnicy zadają coraz większe obrażenia, zyskując również ilość punktów życia oraz odporności na konkretne żywioły. W miarę postępów w grze, pojawia się ich coraz więcej naraz (w tym elitarnych i czempionów).

Ciekawostką jest, że w wersji na PS4 pojawią się pojawią się kreatury znane z The Last of Us. Przygotujcie się zatem na starcie, z klikaczami i obrzydliwymi purchlakami. Co pewien czas, w grze pojawiają się gobliny z workami skarbów. Jeśli takiego ubijemy zanim zniknie, dostaniemy jego worek z którego wypada sporo złota, klejnotów i rzadkich przedmiotów.

Oprawa audiowizualna

Wraz z wejściem na nową generację, Diablo otrzymało sporego kopa, w postaci stałych 60 klatek na sekundę (spadki zdarzały się niezmiernie rzadko) oraz obraz w pełnym Full HD. Gra nie ustępuje w najmniejszym stopniu temu, co możemy zobaczyć na PC, przy maksymalnych ustawieniach, tak pod względem płynności, jak i grafiki. Projektantom lokacji, udało się stworzyć ciekawe poziomy pod względem różnorodności i designu, nadając im swoisty klimat. Jednak zamysł bardzo przypomina to, co zobaczyliśmy w Diablo 2, a więc mamy tereny leśne, cmentarze, pustynie i śnieżną krainę. Jeśli chodzi o modele postaci, to nie mam im nic do zarzucenia. Z kolei bestiariusz, mimo że bardzo pomysłowy, często wywoływał u mnie śmiech. Niektóre potwory, wyglądały jak żywcem wyjęte z filmu Tima Burtona, co psuło nieco klimat całej gry. Przydałoby się zdecydowanie więcej mroku i pożogi, w końcu to Diablo.

Ścieżka dźwiękowa jest przeciętna. Nie zachwyciła mnie niczym szczególnym. Ma co prawda swoje wzloty (np. akt piąty) i buduje w kilku miejscach atmosferę, pojawiają się znane motywy, słychać charakterystyczne gitarowe riffy znane już z części pierwszej, jednak jak to się mówi – dupy nie urywa. Ja co prawda posiadam grę w wersji angielskiej, ale miałem styczność z rodzimą lokalizacją. W moim mniemaniu, tym razem naszym rodakom wyszło nie najgorzej. Głosy postaci brzmią autentycznie, a dialogi, choć czasem trącą amatorszczyzną, wypowiadane są w miarę naturalnie, ale to kwestia gustu. Kilka spolszczonych nazw, takich jak jeden ze stworów, ochrzczony mianem „mięsny jeż”, czy broń o jakże wdzięcznej nazwie „Pastorał Natanka” dodaje trochę humoru i puszcza oczko w stronę Polskich graczy. Choć i tak wolę wersję anglojęzyczną.

Co wnosi Reaper of Souls?

Przede wszystkim nowy akt. W dodatku, trafimy do zachodniej marchii, która jest atakowana przez zastępy piekielne. Ale jak to? Przecież zabiliśmy Diablo, czyż nie? Otóż za wszystko odpowiedzialny jest tytułowy Żniwiarz Dusz. Ów żniwiarz, to zaginiony anioł Maltael, który zamierza wytępić całą ludzkość. Dlaczego? Tego oczywiście nie zdradzę, nie będę psuł Wam tej przyjemności. Poza nowymi przedmiotami, wzrostem poziomu trudności, lokacjami, przeciwnikami oraz bossami, czekają na nas inne niespodzianki. Pierwsza z nich to możliwość osiągnięcia 70 poziomu, czyli o 10lv więcej, względem podstawki. Druga to szczeliny nefalemów, czyli losowo generowane lokacje, w których zmierzymy się ze sporą liczbą wrogów, zostawiających po śmierci potężne i rzadkie przedmioty.

W jednej ze wcześniejszych poprawek do Diablo III wprowadzono tzw. Loot 2.0. Jest to system, dzięki któremu rzadkie oraz legendarne przedmioty, wypadają częściej oraz są bardziej dedykowane klasie postaci którą gramy, a wiele z nich posiada również lepsze statystyki. W RoS ten system został jeszcze bardziej usprawniony! Nowością jest także tryb przygodowy, który udostępni nam całą mapę gry, wraz ze wszystkimi odkrytymi punktami nawigacyjnymi, we wszystkich aktach. Możemy więc w każdej chwili, wybrać się na dowolnego bossa. Rozszerzenie wprowadza też nową grywalną postać, o której już wspominałem na początku recenzji, czyli Krzyżowca.

Podsumowanie

Jeśli ktoś dotrwał do końca mojego wyczerpującego tekstu, to czas na końcowy werdykt. Jeśli jeszcze nie graliście w Diablo III, to zdecydowanie warto, szczególnie jeśli jesteście fanami serii lub gatunku hack ‚n’ slash. Jeśli graliście w wersję podstawową, to również warto zainteresować się tym tytułem, ponieważ jest to kompletna i moim zdaniem najlepsza wersja Diablo 3: Reaper of Souls (tak, lepsza niż na PC).

Znajdziecie w niej przede wszystkim to co najważniejsze, czyli miodną rozgrywkę oraz wysokie replayability (można ją przechodzić dziesiątki razy, dla lepszego ekwipunku, lub samej frajdy, w gronie przyjaciół). Jedyne minusy, które dały mi się we znaki, to chwilami monotonia (szczególnie na początku, kiedy wachlarz naszych umiejętności jest niewielki), oraz komiczny wygląd niektórych potworków, psujący mroczny klimat. Jest również stosunkowo krótka, ale nie jest to jakąś dużą wadą, bo Diablo to pozycja którą przechodzi się nie kilka, a kilkadziesiąt razy. A co Wy sądzicie na temat tego tytułu oraz powyższej recenzji?

Plusy:
+ przemyślane sterowanie
+ co-op dla 4 graczy przy jednej konsoli
+ loot 2.0
+ stałe 60 klatek na sekundę
+ tryb przygodowy i szczeliny nefalemów

Minusy:
– komiczny wygląd niektórych przeciwników
– momentami monotonia
Ocena: 8/10