Właśnie zakończyła się beta The Crew i jestem gotów stwierdzić, że studio Ivory Tower i Ubisoft Reflections przyszykowali dla nas coś naprawdę wyjątkowego.

Miałem niecodzienną przyjemność uczestniczyć w testach bety The Crew i mam zamiar przybliżyć Wam nieco faktów na ten temat. Nie jest żadną tajemnicą, że nie jestem fanem „ścigałek” ani wielkim fanem motoryzacji. Moje wrażenia wynikają z odbioru tytułu jako gry samej w sobie, a już w żadnym wypadku nie jakiegoś „symulatora” jazdy autem. Wszyscy pamiętamy sławny/niesławny Driveclub… Muszę przyznać, że po tym tytule The Crew zdaje się być dla mnie powiewem świeżego powietrza. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że są to dwa różne rodzaje gier. Driveclub był rasową ścigałką, poniekąd powrotem do klasycznego postrzegania wyścigów samochodowych. Jednak w założeniu ten tytuł miał stawiać na grę zespołową. Jak sam tytuł wskazuje, – KLUB. Nasz klub miał się rozwijać i wraz z jego postępami mieliśmy czerpać masę przyjemności ze wspólnej jazdy. W praktyce wszystko okazało się iluzoryczną otoczką, a gra pozostała jedynie zwykłą rozgrywką sprowadzającą się do wyścigów po zamkniętych torach. The Crew również stawia na rozwój „społecznościowej jazdy”, lecz w tym przypadku jest tam o wiele więcej i o wiele lepiej.

Samochodowy sandbox zdaje się być tym, co jest w stanie dać graczowi to czego mógłby zachcieć jadąc prawdziwym autem, – pojechać gdziekolwiek zechce. Oczywiście mamy tu do dyspozycji jedynie Stany Zjednoczone ale faktem jest, że możemy pojechać w ich dowolne miejsce. I nie mówię tu jedynie o drogach i autostradach. Po pierwszych minutach gry opuściłem asfalt i począłem osobiście sprawdzić ten „otwarty” świat. Szukając niewidzialnej ściany, którą często napotykamy w grach, nie natknąłem się na nic co wyperswadowałoby mi dalszą podróż przez bezdroża. Tak, ten świat faktycznie jest otwarty! Mało tego, w tym świecie podróżowanie faktycznie ma sens. Sam eksploring Stanów Zjednoczonych Ameryki daje niesamowita radochę i satysfakcję. Możemy udać się do Los Angeles, Nowego Jorku, Chicago oraz do wszystkich innych słynnych miejsc. Fantastycznym przeżyciem było udanie się do Wielkiego Kanionu i przekonanie się na własne oczy, że on tam faktycznie jest. Wydaje mi się, że w tym przypadku eksploracja nabiera całkiem nowego i turystycznego znaczenia. I to nadaję rozgrywce o wiele więcej barw i odcieni, aniżeli prosta podróż z punktu A do punktu B.

Ostatnimi czasy większość gier wykorzystuje system „level up”. Tu mamy kolejny przykład takiego podejścia do rozgrywki. Nieustannie zbieramy doświadczenie ale jest ono wynikiem wygrywanych wyścigów i elementów składowych auta, które są w tych konkurencjach nagrodami. Nawet dla takiego laika jak ja, zdobycie sterownika wtrysku czy też nowego zestawu hamulców sprawiało pewną satysfakcję. Żeby było ciekawiej to wszystkie elementy podwozia również mają swój level, który nadaje w miarę odpowiednią rangę naszemu autu. Ciekawym smaczkiem jest to, że możemy całkowicie zmieniać klasę naszego pojazdu przez wymienianie poszczególnych elementów. Najważniejszym w tym wszystkim jest jednak to, że ewolucja naszego pojazdu jest niezwykle odczuwalna i sprawia masę radochy!

A więc… Czy jest to coś przypominające samochodowe MMO? Trudno powiedzieć. Jest to z pewnością hybryda łącząca kilka kategorii gier i tworząca pewną świeżą formę. Dla mnie jakakolwiek innowacja czyni ten tytuł świeżym a zarazem wyjątkowym. Jeśli chodzi o funkcje społecznościowe, to są one na wyciągnięcie dłoni. Wskakiwanie i wyskakiwanie z „załogi’ ( na załogę składa się czterech graczy ) jest szybkie i intuicyjne. Ciekawym elementem jest to, że misje fabularne także możemy wykonywać w drużynie. Dla mnie bomba!

Największym minusem w grach samochodowych był dla mnie zawsze – brak protagonisty i brak w miarę wciągającej fabuły. I tu kolejne zaskoczenie! The Crew posiada swoich bohaterów i wyjątkową historię fabularną. Klimatem to wszystko przypomina stary dobry świat nielegalnych wyścigów, który jest żywcem wyjęty z Need for Speed Underground. Czy jest to kopia? Zdecydowanie nie. Jest to raczej umiejętne dobranie elementów i patentów, które wspólnie tworzą coś nowego i oryginalnego. Nie widzę niczego złego w powielaniu schematów, które się sprawdzają o ile w połączeniu z innymi dają całkiem nowy i unikalny efekt. Cieszy również fakt, że w grze zaimplementowano siedem radiostacji, co umożliwia słuchanie różnego gatunku muzyki. Możliwym jest, że każdy będzie mógł tu odnaleźć coś dla siebie. Good4You!

Na uwagę zasługuje też model jazdy. Nie każdemu on przypadnie do gustu. Na początku trudno mi się było do niego przyzwyczaić. Dopiero gdy zmieniłem widok na perspektywę z kokpitu samochodu wszystko stało się nieco naturalniejsze. Powiedziałbym nawet, że klimat otwartego świata i efekt podróży jest dla mnie o wiele bardziej odczuwalny z tej pozycji widokowej. Czujesz się faktycznym właścicielem stuningowanej fury i zdajesz sobie sprawę z tego, że możesz pojechać dosłownie wszędzie.

Podsumowując… Moim zdaniem z całą pewnością mamy na co czekać. Podczas mojej przygody z betą doznałem czegoś, co chciałbym kontynuować w ostatecznej wersji gry. A to oznacza, że The Crew znalazło się na mojej liście gier, wobec których mam pewne oczekiwania. Miejmy nadzieję, że nie okażą się one jedynie płonnymi nadziejami. Premiera The Crew już 2 grudnia tego roku! Trzymam kciuki!