Na samym początku warto zaznaczyć, że nie jestem maniakiem samochodówek i nie kupuję kolejnych, coraz to nowszych modeli kierownic. Jest to test i opinia osoby „z zewnątrz”, która nie zawracała sobie głowy światem wyścigów. Laika, który całkiem nieźle bawił się na padzie w kolejne NFS-y i dopiero premiera DriveClub zachęciła go do wypróbowania kontrolera stworzonego specjalnie do tego typu gier.

Oczywiście nie udało mi się załapać na limitowaną, sygnowaną logiem #DC, wersję kierownicy, jednak nieszczególnie tego żałuję. Ta tradycyjna wygląda schludnie i pasuje do reszty konsolowych akcesoriów. W pudełku znajduje się kierownica, podkładka z pedałami oraz instrukcja obsługi. Samą kierownicę montuje się do biurka lub stołu przy użyciu bardzo wygodnego mechanizmu, który działa bez zarzutów. Kontroler nie porusza się, jest bardzo stabilny i mocno trzyma się podłoża.

Koło kierownicy jest stosunkowo małe, co może być problemem dla osób mających naprawdę duże dłonie. Mechanizm stawia spory opór przy obrocie, a po puszczeniu powraca on do stanu wyjściowego. Przyciski rozstawione na kontrolerze pozwalają w wygodny sposób operować konsolą, jednak niektóre z nich (przede wszystkim R3 i L3) potrafią wcisnąć się przypadkowo podczas skręcania, co jest szczególnie irytujące w Drive Club-ie, gdyż R3 uruchamia tryb fotograficzny, co automatycznie zatrzymuje rozgrywkę.

Widoczna, czerwona lampka świeci całkiem mocno, co może przeszkadzać podczas wieczornych i nocnych sesji. Pochwalić warto wykonanie kierownicy. Miejsca, w których trzymamy dłonie podczas jazdy pokryte są antypoślizgową powierzchnią, a całość wydaje się być solidna i wytrzymała. Podstawka na pedały, jak zwykle zresztą, jest niestabilna i przy mocniejszym użyciu jednego z pedałów potrafi zmienić swoje położenie. Podobnie jak w prawdziwym aucie, tak i tutaj gaz stawia mniejszy opór niż hamulec.

Wybaczcie beznadziejną jakość moich zdjęć, jeśli chcecie lepiej przyjrzeć się samej kierownicy, to macie możliwość zrobić to tutaj:

Przejdźmy do tego, co najważniejsze. T80 testowałem na dwóch grach: DriveClub oraz The Crew. Niestety, kierownica wspiera nieznaczną ilość tytułów, więc przykładowo w takim GTA V sobie nie pojeździmy (no, chyba, że posiadacie PS3 – starsza generacja nie ma z tym problemów). Zacznę od The Crew, gdyż model jazdy w grze od Ubisoftu jest znacznie bardziej zręcznościowy, więc sama kierownica nie powinna być aż tak przydatna. A jednak. Owszem, na padzie gra się równie łatwo, a może i łatwiej niż przy użyciu T80, jednak przy tak przyjaznym dla gracza systemie poruszania się pojazdami, bez problemu można prowadzić auto jedną ręką. Jest to przyjemne i relaksujące, a że siłą The Crew jest możliwość zwiedzania prawie całych Stanów Zjednoczonych, to wygoda podczas jazdy jest mocno wskazana.

DriveClub to całkowicie inna bajka. Nie jest to oczywiście typowy symulator, jednak nie można nazwać tej gry arcade’ówką. Po pierwsze – bardzo przyjemna zmiana biegów przy użyciu łopatek, jest to intuicyjne, szybkie i daje mnóstwo frajdy. Po drugie w DC mniej liczy się czas reakcji, a więcej dokładność, która jest znacznie zwiększona dzięki użyciu kierownicy, a co za tym idzie poprawiają się nasze wyniki, no oczywiście po paru godzinach przyzwyczajania się do nowego kontrolera.

Największą wadą T80 jest jej cena – 400 zł za kierownicę o promieniu skrętu 270*, bez wibracji i systemu force feedback to trochę za dużo. Niestety, na konsolach nowej generacji nie mamy zbyt dużego wyboru, więc fani jazdy za kółkiem muszą brać co jest. Mimo wydania tych paru setek nie żałuję i wiem, że dzięki temu sprzętowi spędzę zarówno w DC jak i The Crew znacznie więcej godzin i będę się przy tym świetnie bawił. Jeżeli macie jakieś pytania lub chcielibyście bardziej szczegółowego opisu – dajcie znać w komentarzach.