Termin „Dowloadable Content” już od dłuższego czasu wywołuje dość spore kontrowersje w środowisku graczy. Czy cokolwiek zmieniło się od czasu gdy zdaliśmy sobie sprawę z zagrożenia, jakie może stwarzać dla nas w przyszłości?

Niegdyś dodatkowa zawartość gry kojarzyła się z czymś pozytywnym… Z czymś, co rzeczywiście otrzymuje się „dodatkowo”. Kiedyś to przybierało termin „expansion packs”. Muszę przyznać, że była to wówczas trafna nazwa, gdyż faktycznie rozszerzała rozgrywkę a co za tym idzie – zabawę płynącą z obcowania z grą. Postęp w ewolucji gier jest nieunikniony a wraz z nim rozwój marketingu, który ma na celu uzyskanie jak największych profitów ze sprzedaży danego produktu. I tu rozpoczął się problem, którego nieustanny rozrost obserwujemy po dziś dzień.

Każdy z nas zdał sobie już dawno sprawę z tego, jak to może wyglądać w przyszłości. Jeszcze nie tak dawno temu wielu graczy drwiło z możliwości rozczłonkowania potencjalnie dobrze sprzedającej się gry, w celu przyszłego obciążania gracza „dodatkową zawartością do pobrania”. Czyż nie jesteśmy świadkami takiego właśnie procederu? Być może już się do tego przyzwyczailiśmy i staramy się nie robić z tego tak wielkiego problemu, gdyż nadal chcemy grać i cieszyć się dobrym tytułem. Aczkolwiek nie zmienia to faktu, iż każdy z nas widzi jak bardzo przybiera to na sile. Mało tego, ewoluuje to w formy, które usiłują nam wpierać, że oszczędzamy pieniądze jednocześnie je wydając. Czy tylko ja widzę w tym problem, który staje się co raz poważniejszy? Jestem pewien, że nie. Wiem jednak, że szerokie grono gamerów cieszy się z możliwości zakupienia „dodatkowego” ekwipunku, samochodu, mapy, trasy czy też wątku fabularnego. Nie byłoby w tym nic złego gdyby owe „dodatki” faktycznie powstawały po premierze danego tytułu. Wówczas faktycznie miałyby one prawo do noszenia miana „dodatkowej zawartości”. Jak niejednokrotnie podkreślam, żyjemy w czasach nieustannego napływu informacji jakim jest internet i doskonale wiemy jak działają korporacyjne machiny. Już nie jeden raz spotkaliśmy się z contentem, który był zablokowany na płytce gry stanowiąc jednocześnie możliwy do zakupienia dodatek. Coś tu jest nie tak. Ja już nie widzę tego jako oferowanie graczowi czegoś ekstra i dostarczenia mu jak największej rozrywki. Ja widzę to już jako odmówienie mu prawa do czerpania przyjemności z całego produktu, o ile nie zapłaci więcej…

Tak jak wspomniałem wcześniej, zamysł powstawania DLC w teorii mógł być postrzegany jako coś dobrego i wychodzącego na przeciw oczekiwaniom graczy. Obecnie jednak jest to nad wyraz wykorzystywane przeciwko zwykłemu odbiorcy, który pragnie zakupić „kompletną grą” i móc się nią cieszyć w całości. Aktualnie stosowana praktyka wypuszczania tak zwanych „season passes” jest kolejna formą, którą przybrało „Dawajcie Ludziska Cash”. Tym razem jest to przedstawione nam jako możliwość zaoszczędzenia na przyszłych „dodatkach”. Zapłać raz a porządnie:). Gimme a break.

Nie zrozumcie mnie źle. Kocham gamingowe universum ale zdaję sobie sprawę z tego, że w Polsce nie każdego jest stać na to aby ciągle płacić, płacić, płacić, płacić i płacić… W obecnej chwili gracz, który zakupi jakiś tytuł musi rozważać czy starczy mu pieniędzy na dodatki, gdyż wiadomo, że na pewno nie jest to ostateczna wersja gry.

Na samym czele staje obecnie nowa zawoalowana forma „Dawajcie Ludziska Cash”. Panie i Panowie, przedstawiam wam kolejną ewolucję rodem z Dragon Ball – „Super Hyper Extra Game Editon”. Mowa oczywiście o „Exclusive Edition”, które jest oferowane nam już przed premierą gry. Czyż to nie zaskakujące, że co raz częściej znane są nam tytuły przyszłych dodatków już w momencie, gdy gry nie ma jeszcze na półkach sklepowych? W ten oto sposób płacąc sto złotych więcej w momencie składania zamówienia przedpremierowego, „oszczędzamy” na przyszłych wydatkach związanych z dodatkami, które są tworzone równolegle z produkcją podstawowej wersji gry!

Muszę przyznać, że aż boję się pomyśleć co czeka nas w przyszłości. Nie pozostaje nam nic innego jak tylko obserwować i wyrażać głośno swoją opinie na temat, który nas bezpośrednio dotyka. Tak więc uczyniłem a teraz kolej na Was, Drodzy Czytelnicy. Co Wy o tym sądzicie? Co nas czeka za kilka lat? Czy jesteśmy skazani na to czym uraczą nas panowie w garniturach? Czy mamy w ogóle jakiś wpływ na ewolucję tego potwora o straszliwej nazwie „D.L.C.” ? Miejmy nadzieję…