W sumie można by dopisać jeszcze, iż wczorajszy wynik dobił już ostatni gwóźdź do trumny o nazwie reprezentacja… I w tym miejscu śmiałoby można zakończyć wszelkie podsumowania, analizy i dywagacje. Bo tak naprawdę po co się znęcać i źle mówić o nieboszczyku? Można by tak zrobić, ale no właśnie… czeka nas jeszcze ostatnie spotkanie w tych eliminacjach z zespołem Słowacji, która wczoraj chyba niespodziewanie uległa Słoweńcom na swoim boisku, przegrywając 0 : 2. Także Słowacy w środę będą jeszcze grać o awans, a my już tylko (eufemistycznie mówiąc) o resztki honoru.

Przed wczorajszym meczem chyba wielu z nas miało obawy, jak ten skład personalny sklecony przez Majewskiego wypadnie z mocnym (ale nie w tych eliminacjach) zespołem Czech? A zwłaszcza, jak zagra formacja defensywna, która pierwszy raz w takim zestawieniu ze sobą się spotkała, i która pierwszy raz, jak zauważył w pomeczowym komentarzu siedzący w studio Szczęsny, od 12 lat, tj. od roku 1997 zagrała w ważnym meczu o punkty w krajowym zestawieniu. Cóż to roztrząsać? Zagrała źle… Moim zdaniem Polczak zawinił przy dwóch bramkach. Majewski myślał, że Polczak to taki Żmuda za czasów Górskiego, że w pierwszym ciężkim meczu wejdzie i od razu będzie grał na wysokim poziomie? O ile przy drugiej bramce można go rozgrzeszyć to przy pierwszej ponosi bardzo dużą winę za stratę gola. Jeśli dodamy do tego żółta kartkę, którą otrzymał w pierwszej połowie za faul na Barosu i gdyby nie w tej sytuacji asekuracja Gancarczyka to mogłaby być wówczas czerwona kartka dla tego zawodnika… Oczywiście dodam, żeby nie było nieporozumień, Polczak nie zawalił tych bramek tylko sam, bo w obrębie całej sytuacji podczas straty pierwszego i drugiego gola było jeszcze kilku zawodników.
Jednakże przede wszystkim boli mnie to, iż po grze naszych reprezentantów nie było widać chęci walki, próby zwycięstwa… przegraliśmy z bardzo słabą drużyną europejską. Czesi przecież w tym meczu nie pokazali czegoś niesamowitego, nie przycisnęli nas jakąś szybką i kombinacyjną grą. No może nieco w drugiej połowie zagrali nieco szybciej, co już wystarczyło, abyśmy stracili dwie bramki. Niemniej jednak zawodnicy czescy grali bardzo przeciętnie, ale i tak im to wystarczyło, aby strzelić nam dwa gole. My zaś nie wypracowaliśmy jakichś dobrych, w miarę sensownych sytuacji strzeleckich. Poza jedną akcją w pierwszej połowie, gdzie z 10 metrów zdaje się nie trafił czysto w piłkę Iwański (to jest tzw. setka piłkarska…)i w drugiej, gdzie Ireneusz Jeleń uderzał głową (na uwagę zasługuje kapitalna interwencja Petra Cecha) to nic specjalnego w całym meczu nie pokazaliśmy. A przecież przed tym spotkaniem mieliśmy co prawda bardzo iluzoryczne, matematyczne szanse, aby załapać się do baraży…. Oczywiście w perspektywie innych wyników w naszej grupie nawet zwycięstwo nad Czechami nic by nam nie dawało, ale żeby tak już od pierwszej minuty grać ze spuszczonymi głowami?

Jaki zamysł miał Majewski wystawiając taką defensywę? Zastanówmy się, czy Polczak, czy też Bieniuk z pierwszoligowego Widzewa wystawieni na Barosa, który to gra w Milanie…. mogli skutecznie go powstrzymać? Niestety szkoda komentować… Bardzo zawiodłem się na grze Iwańskiego, który to miał kreować naszą grę, a tak naprawdę to był niewidoczny (poza spudłowaniem z 10 metrów i jednym, niecelnym strzałem nad bramką po rozegraniu przy rzucie rożnym).

Niestety inni piłkarze, którzy odpowiadają za siłę ofensywną także wypadki bez rewelacji, jak np. Błaszczykowski, czy też jego zmiennik Peszko z Lecha Poznań. Nie dali naszej drużynie żadnego wsparcia ogniowego. Smutne jest też to, że tak naprawdę nie można wyróżnić żadnego z zawodników, którzy wczoraj wystąpili na stadionie przy ulicy Letnej…. Jak powiedziały złote usta Szpakowskiego w pierwszej połowie, gramy letni mecz przy Letnej (może kogoś to stwierdzenie chociaż rozbawiło).

Co do naszego bramkarza i dywagacji związanych z powołaniami na tą pozycje. Kowalewski może i nie zagrał katastrofalnie, ale przy tych straconych bramkach mógł się lepiej zachować. Meczu nam nie wybronił. Na duży plus zasługuje jedynie jego interwencja sam na sam z Milanem Barosem w 68 min., gdzie gdyby nie ta interwencja to mecz przegralibyśmy 3:0. No ale jego dwie niepewne interwencje w pierwszej połowie pokazały, że raczej nie jest to nasz numer 1 jeśli chodzi o bramkę reprezentacji Polski. Najpierw wyszedł niepewnie do niezbyt groźnego dośrodkowania z lewej strony, gdzie minął się z piłką, która na szczęście tylko przeturlała się wzdłuż bramki. Za dużo również kopał po autach, a po jednym z jego niezbyt udanych wykopnięć, piłkę przed wyjściem na aut próbował (niefrasobliwie) ratować Gancarczyk, poszła akcja, dośrodkowanie i bramka, ale na nasze szczęście gol nie został uznany, gdyż faktycznie był baaaardzo minimalny spalony. Niestety te dwie sytuacje z pierwszej połowy pewnie przełożyły się na poczynania naszej linii defensywnej, która pewnie uświadomiła sobie, że za swoimi plecami nie posiada zbyt silnego wsparcia.

Cała gra niestety wyglądała miernie, niewiele lepiej od tej w Mariborze po przegranej ze Słowenią. Wykonawcy byli w 50% inni, a i tak występ, jak i wynik był równie fatalny. Swego czasu (kilka miesięcy temu)media i opinia publiczna domagały się powołań do reprezentacji, czy to: Gancarczyka, Peszki, Obraniaka, a ostatnio również rozgorzała dyskusja, że może by tak spróbować z Iwańskim, Grosickim, czy też Janczykiem. Mam wrażenie, że kogo by nie wstawić do reprezentacji to i tak zagra źle. Wcześniej, gdy selekcjonerem był Beenkakker myślałem sobie, że być może ich zajeżdża na zgrupowaniach. No bo przecież ten brak zwrotności, szybkości, błyskotliwości w grze trzeba jakoś wytłumaczyć? No ale przychodzi tymczasowy selekcjoner Majewski i dalej pod tym względem jest dramat. No chyba, że Majewski też ich zajeżdża podczas zgrupowań, gdyż z tego co się słyszało treningi były również bardzo intensywne i odbywały się również, jak za kadencji Leo aż dwa razy dziennie. Ja jednak jestem już tego zdania, które to widnieje, jako tytuł wpisu. Przekładając to na język piłkarski dla tych mniej bystrych to: Czego piłkarz za juniora się nie nauczy, tego w grze w seniorach nie będzie umiał. Tak długo, jak nasz reprezentant nie będzie potrafił podać celnie piłki na powiedzmy 20 metrów, jak i nie będzie potrafił przyjąć dobrze piłki (chociażby nie będąc pod presją) to tak długo nasza reprezentacja niczego wielkiego nie osiągnie.

Niestety, aby spełnić te wymogi trzeba przyłożyć się do lepszego szkolenia młodzieży, zapewnić jej dobre warunki do rozwoju. I niestety, co gorsze tym zająć się musi Polski Związek Piłki Nożnej… który to więcej pieniędzy niż na szkolenie młodzieży wydaje na własne utrzymanie. Bez głębokich reform w PZPN, zmiany pokoleniowej dotychczasowego betonu w tym związku, to i kolejnych eliminacjach w tabeli wyprzedzimy jedynie odpowiednika San Marino. Jestem nawet zdania, że sprawa organizacji kolejnych mistrzostw europy tym razem w naszym kraju, a także budowanie Orlików przez rząd tylko inercję, z jaką mamy do czynienia w PZPN mocno pogłębia… Działacze uważają, że już z samych tych dwóch powodów w naszej piłce jest super i fajnie, a prezes Lato być może sobie zafunduje kolejną podwyżkę swojego wynagrodzenia.