Dają za darmo – grzech nie sprawdzić przed zakupem. Tym oto sposobem na dysku twardym mojego PlayStation 4 znalazła się beta Battlefield: Hardline. Po paru zagranych rundach mam już pewien pogląd na to, czy koncepcja policjantów i złodziei sprawdzi się w nowym Battlefieldzie.

Od razu powiem, że moja percepcja nie jest zmącona przez zamiłowanie dla militariów. Dla niektórych seria Battlefield to duże mapy, mundury wojskowe, czołgi i cała otoczka pokazująca, że mamy do czynienia z poważnym konfliktem zbrojnym. Ja zawsze stroniłem od czołgów w serii Battlefield odnajdując się znacznie lepiej na mapach dla piechoty i starciach na krótkich dystansach. Nie do przesady krótkich – do dziś pamiętam jaki zawód przeżyłem po spróbowaniu dodatku „Close Quarters” do BF3. Tam dystans był zbyt krótki, co przekładało się totalny chaos podczas rozgrywki. Generalnie do Battlefield: Hardline podchodziłem bardziej optymistycznie, niż pesymistycznie.

A jak wyglądało zderzenie z rzeczywistością?

Nie sądziłem, że wyzbycie się wojennego charakteru gry będzie dla mnie aż tak zauważalne. To jest jedna z tych rzeczy na które nie zwraca się uwagi gdy jest, a dopiero wtedy, gdy zaczyna jej brakować. Battlefield: Hardline nie czuć klimatu. Niby rozgrywka jest bardzo zbliżona do tego, co oferował poprzedni Battlefield na PlayStation 4, czyli „czówrka”, ale od razu widać, że coś tu jest nie tak.

„Winowajcą” jest tu nazwa. EA chciało wprowadzić do serii powiew świeżości, przy okazji bazując na tym, że „jak wypuścimy Battlefielda to i tak się świetnie sprzeda”. Przez to Hardline nie sposób nie porównywać do wojskowych Battlefieldów, przy których wypada pod względem oddania realiów pola walki i samego sensu starć po prostu blado.

Mamy do czynienia z betą, więc wiadomym jest, że finalna wersja będzie jeszcze bardziej dopracowana. Jednak już to, co widzimy w becie nie wygląda źle. W Battlefieldzie zawsze miło się strzelało i tu jest podobnie. Sterowanie jest intuicyjne, grafika ładna (chociaż w oczy rzuca się słaby antyaliasing), mapy przyzwoite. Zamiast czołgów mamy samochody, których prowadzenie jest niczego sobie.

Czy po ograniu bety kupię pełną wersję?

Niestety nie. A wręcz przeciwnie – sprawiła, że jestem już pewny, że po Battlefield: Hardline nie sięgnę. Przynajmniej nie na początku. Gra będzie solidną strzelanką, jednak…to nie jest dla mnie Battlefield jakiego oczekuję. Motyw starć kryminalistów z policją w BFie do mnie nie trafia. Jeśli EA chciało robić spinoffa, to czemu nie rozpoczęło kreowania nowej marki? O innym charakterze, nie obciążonej przeszłością Battlefielda. Przecież walki przestępców z policją dają naprawdę sporo okazji do urozmaicenia rozgrywki, wystarczająco dużo aby wystartować z czymś zupełnie nowym. Jak się okazało mnie koncepcja zabawy z Hardline specjalnie nie ekscytuje, a przy takim natłoku innych, świetnych gier na horyzoncie po prostu nie mam czasu, ani pieniędzy aby poświęcać je na tytuły, którymi się nie jaram na wstępie.

Czekam zatem na kolejnego, mam nadzieję, że już „prawdziwego”, klasycznego Battlefielda. Do tego czasu gdy będę chciał postrzelać sięgnę po starego, dobrego Battlefielda 2. Grę, która mimo 10 lat na karku pod względem gameplaya nie zestarzała się ani trochę i w którą wciąż ludzie grają. BF: Hardline nie wróżę tak długiego żywota w pamięci graczy…